Powrótdo góry

Obecna sytuacja w Naczelnej Izbie Lekarskiej, przypomina mi nieco starą historię pana hrabiego, który wyjeżdżając z hotelu oznajmił portierowi :

-„Zasłałem łóżko”

”To bardzo dobrze” -odpowiedział portier

.”Oj nie bałdzo” -ze smutkiem skonstatował pan hrabia.

Dziwny to był dziś obiad…posypałem się zupą ( niczym goście Szymborskiej, którym rozdawała ją w formie „instant”) i najadłem  się wstydu. Dowiedziałem się bowiem  z krajowej prasy, że władze NIL tworząc samorząd lekarzy zamierzają w nim używać szabel oraz …napalmu  ( o ile te szable bym jeszcze wytrzymał, to z napalmem gorąco przesadzają ). Opinie innych, jak przeczytałem, trzeba „uwalać”, a ich samych, jak to kunsztownie ujęto, „wyje…w kosmos” ( mieliśmy już Hermaszewskiego więc sensu nie widzę). Oto dalej  w krótkich żołnierskich słowach pisze się też do lekarzy jak mają głosować dodając, że „nie ma tu miejsca na myślenie”.

Najpewniej dlatego, w naszej lokalnej śląskiej prasie pojawiło się skromne ogłoszenie: „Szukam miejsca na myślenie”. Trudno się dziwić. Są miejsca parkingowe, są miejsca dla matki z dzieckiem ( pytanie czemu nie dla ojca?) , są miejsc modlitwy, a miejsca na myślenie nie ma nawet w samorządzie lekarskim. „Wot” elita…

Wolnomyśliciele są akceptowani, lecz tylko gdy oznaczają osoby o niskiej prędkości przetwarzania. Na myślenie szybkie i niezależne- miejsca zdaje się brak.

Nihil novi sub solis -myślenie bywa jak wiemy z historii- niebezpieczne. Można na przykład wymyślić coś, co zdaniem zwierzchnika, miało nie być wymyślone. Można też po prostu myśleć, ot tak sobie – a to, gdy zwierzchnikowi myślenie nie idzie  i sprawia mu przykrość. Taka sytuacja staje się jedną z najgroźniejszych dla myślącego bo zwierzchnik klasyczny reaguje wtedy intuicyjnie waląc głową myślącego w mur. ( metoda ta jest  skuteczna, o ile ma się wystarczająco dużo siły i pod dostatkiem muru -gdy jednak  liczba głów do rozwalenia w jednostce czasu przypadająca  na metr muru okaże się zbyt duża, pojawia się problem rewolucji). Takie zarządzanie ludźmi niesie więc pewne ryzyko.

 Władza podobno  deprawuje. Dlatego władzy warto się więc bać. Stary dobry profesor Tolkien pokazał to w nieśmiertelnym „Władcy Pierścieni” , na naradzie u Elronda. Pierścienia Władzy-symbolu potęgi- nie chciał tknąć żaden z mędrców Śródziemia w obawie, że za duży to narkotyk.

 Do władzy podobno się dorasta. Jak do fraka. A jak się nie dorasta to trzeba słuchać, czasem  krzyków: „król jest nagi”. Warto przyjąć je z pokorą. ( tu wyjaśnienie -nie chodzi o Wojciecha ,polskiego aktora -lecz o zapomnianą cechę charakteru u sprawujących władzę).

Szczególnie w samorządzie, władza to bycie „primus inter pares” .W każdym mroku jest światło w każdym świetle czai się mrok- napisał Boniecki. Różnorodność kolegów z którymi pracowałem, a nawet obecność tych, którzy początkowo uruchamiali we mnie jedynie degranulację komórek tucznych  z całą reakcją alergiczną, okazała się ostatecznie kształcąca i twórcza.

 Zagwarantujmy miejsce na myślenie w samorządzie lekarzy. Złóżmy się choć na jedną „kopertę”. Wszystkie izby lekarskie i wszyscy ich prezesi powinni o to miejsce mocno zabiegać.

 

Rafał Sołtysek

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Słuchaj rozmów w formie podcastu

ProMedico - Słuchaj rozmów w formie podcastu